poniedziałek, 5 maja 2014

008: Ucieczka, część 2.

Enjoy.
____________________________________________
-Jasna cholera!- wrzasnął Zayn.
-Co do...- usłyszałam głos Louis'ego.
To wszystko zmieniło się w wiązankę przekleństw i panikę, kiedy próbowali ugasić ogień. Zaczęłam się wycofywać z kuchni, powoli i cicho.
Zanim nie dotarłam do salonu, Harry się odwrócił.- Dokąd idziesz?
Zatrzymałam się w miejscu i owinęłam ręce wokół brzucha, ukrywając wybrzuszenie utworzone przez nóż.- Donikąd.- odpowiedziałam.
Pojawił się tuż przede mną, a ja się nie wahałam.
Wyjęłam go z kieszeni  i wbiłam w jego brzuch.
Wypuścił z siebie niski wrzask, zanim nie spojrzał na uchwyt wystający z jego ciała. Jego kolana się poddały i upadł na podłogę. Krew moczyła jego koszulkę i kapała z rany, zatrzymując się na posadzce. Zawładnęła nim agonia.
Poczułam skręcanie w żołądku, chciałam podbiec i mu pomóc. Czułam się okropnie... ale to była moja jedyna szansa. Musiałam się stąd wydostać. Teraz.
Oczy Harry'ego spotkały moje. Posłałam mu przepraszające spojrzenie, zanim się nie odwróciłam i wybiegłam przez drzwi frontowe.
Wkroczyłam na chodnik, szybko starając się dotrzeć do swojego otoczenia. Zauważyłam, że znajdowałam się w mojej dawnej okolicy. Moi rodzice i ja żyliśmy tu kiedyś, a mój dom znajdował się dosłownie po drugiej stronie ulicy. Uśmiechnęłam się i po raz ostatni spojrzałam na budynek za sobą, zanim nie ruszyłam boso dalej.
Bardzo często sprawdzałam, czy nikogo za mną nie było. I nie było.
Zarejestrowałam wiele zdziwionych spojrzeń kierowanych do mnie, kiedy biegłam obok ludzi na chodniku, ale moja przestraszona twarz i ciągłe oglądanie się za siebie zyskały kilka tych współczujących. Zostawałam też czasem zatrzymywana i obrzucana mnóstwem pytań, jak: "O, Boże, nic ci nie jest?", "Co się stało? Wszystko w porządku?" i "Ktoś cię śledzi? Jesteś bezpieczna?". Każdemu z nich podarowałam lekkie skinienie i kontynuowałam bieg.
Kiedy wreszcie dotarłam do mojego apartamentu, otworzyłam drzwi i opadłam na kanapę, oddychając bezpiecznym powietrzem.
Moje dyszenie wypełniło powietrze, gdy chwyciłam telefon. Miałam 32 nieodebrane połączenia, wszystkie od Kayli i mamy.
Wpisałam znajomy numer i czekałam, aż odbierze.
"Cześć, tu Kayla! Nie mogę teraz odebrać telefonu, ale jeśli to ważne, zadzwoń na mój numer domowy, albo szukaj mnie w domu rodziców! Oh, i jeśli to Rick, nie waż się dzwonić więcej pieprzony dupku! Myślałam, że wyraziłam się jasno, kiedy powiedziałam żebyś mnie kurwa zostawił w spokoju! Więc proszę, znajdź sobie życie idioto i nie dzwoń do mnie!
Zachichotałam na jej pewność siebie w głosie.- Hej Kay! Tu Bailey, przepraszam że nie oddzwaniałam, byłam po prostu bardzo zajęta pracą i... chłopakami, właściwie. Wszystko ze mną w porządku, pogadamy potem, kochanie.
Rozłączyłam się z uśmiechem na twarzy. Cholera, ta dziewczyna zawsze potrafiła mnie rozbawić.
-Teraz mama.- Nerwowo przygryzłam wargę, kiedy wybierałam jej numer.
Wydawał się dzwonić wiecznie, ale to pewnie dlatego, że miałam dostać solidny wykład o tym, jak musiałam dzwonić do nich co najmniej raz dziennie i jak ważne to było. Słyszałam to już wcześniej.
W końcu sygnał się urwał, a ich głosy wypełniły moje uszy.- Cześć, dodzwoniłeś się do Daniela i Karoline. Nie możemy teraz podejść do telefonu, więc proszę, zostaw wiadomość!
-Cześć, mamo. Tu Bailey. Przepraszam, że nie oddzwoniłam, byłam bardzo zajęta pracą i wzięłam kilka dodatkowych zmian, i byłam naprawdę zmęczona, więc. Mam zamiar iść do łóżka, zgadamy się później! Pa, kocham was.- Odrzuciłam telefon przed siebie i ruszyłam do pokoju.
Łaziłam dookoła w swetrze Harry'ego, zanim nie ściągnęłam go przez głowę. Zdjęłam swoją bieliznę i wskoczyłam pod prysznic. Umyłam włosy i pozbyłam się brudu z ciała. Usatysfakcjonowana, wyszłam z kabiny i ubrałam się w nowy strój. Siedziałam w ciemnych, ciasnych spodniach i koszulce w kolorze magenta, związaną na dole i kilka czarnych bransoletek.
Prychnęłam i zaczęłam pakować torbę.
Wiedziałam, zostawanie tu nie było bezpieczną opcją. Musiałam na trochę wyjechać. Miałam zamiar zatrzymać się w domu Hannah. Nie mogłam zostać u Kayli, przejrzałaby moją grę "wszystko okej", ale Hannah nie. Kayla pytałaby mnie, dopóki bym jej wszystkiego nie powiedziała, a nie chciałam tego.
Nie mogłam jej wyznać, że byłam zaatakowana przez wampiry! Pomyślałaby, że jestem nienormalna!
Miałam zamiar iść z tym na policję, mogłam pokazać im ślady ugryzień i wskazać mieszkanie. Zamknęliby ich, albo nawet zabili. I miałabym te potwory z głowy na zawsze.
Kierowałam się w dół schodów, kiedy usłyszałam głośny trzask. Brzmiało, jak wybijanie okna.
Wróciłam się, tylko po to, żeby zobaczyć te same zielone oczy i uśmiech.

-Naprawdę myślałaś, że mogłabyś wydostać się tak łatwo?

4 komentarze:

  1. kocham cie za tlumaczenie czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest epickie. Ta dziewczyna tak strasznie przypomina mi serialową Sookie z 'True Blood', jest genialna :D. Dzięki że tłumaczysz, nie mogę się doczekac kolejnego rozdziału :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Serio?! W takim momencie?! Jak mogłaś :( uwielbiam :3 czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń