sobota, 24 stycznia 2015

Przepraszam że nic nie dodawałam Misiaki, jestem w szpitalu i nie mam za bardzo teraz siły i czasu na dodawanie i tłumaczenie. Jeszcze trochę tu pewnie poleżę i czeka mnie dużo jeżdżenia po Polsce, więc... blog jest chyba zawieszony do odwołania. Wrócę tak szybko, jak tylko będę mogła xx

środa, 31 grudnia 2014

Cześć kochani!
To już ostatnie godziny 2014, więc chciałam złożyć Wam życzenia :)


  • Żebyście cieszyli się z każdego dnia w 2015 
  • Żeby przez radość nie było miejsca na smutek
  • Żebyście spełnili wszystkie swoje marzenia
  • Żeby tym razem postanowienia nie powędrowały do pudła "potem"

I wszystkiego, wszystkiego najlepszego!


wtorek, 30 grudnia 2014

024: Tak szybko

Światło przedarło się prze zasłony. Otworzyłam oczy, gdy zalały mnie wspomnienia z poprzedniej nocy.
Uśmiechnęłam się i przygryzłam wargę. Przesunęłam wzrokiem po ubraniach rozrzuconych po podłodze. Pociągnęłam pościel wyżej, zakrywając swoje nagie ciało.
Mój uśmiech zniknął, gdy zorientowałam się, że jedenym brakującym elementem był Harry. Zmarszczyłam brwi i odepchnęłam od siebie mały grymas, który chciał pojawić się na mojej twarzy.
Ostatnia noc była... Wow. Wciąż pamiętam iskierki, które jego usta pozostawiły na moim brzuchu. Nadgarstki przyszpilone do materaca nad moją głową przez jego dużą dłoń. Nasze nagie ciała przyciścięte do siebie i złączone usta.
Wow.
Wyrwałam się z transu i wstałam, żeby pójść do łazienki.
Kiedy chodziłam poczułam każdy mięsień w nogach, a w pewnym momencie do akcji wkroczył ból. Cóż, tak właśnie kończy się spanie z wampirem.
Odkręciłam wodę i weszłam do kabiny. Gorąca woda spływała w dół mojego ciała i z przyjemności zamknęłam oczy.
Właśnie miałam złapać swój szampon, kiedy poczułam dwie dłonie oplatające moją talię. Uśmiechnęłam się i odwróciłam w jego uścisku- Cześć, Harry.
Pocałował mnie niewinnie i odpowiedział- Cześć, Bailey- pochylił się ponownie i przycisnął swoje usta do moich. Tym razem trwało to dłużej.
Jedną rękę zarzuciłam na jego szyję i bawiłam się loczkami na jego karku, podczas gdy palce drugiej dłoni przycisnęłam do piersi wampira.
Harry przygryzł delikatnie moją wargę, prosząc mnie o dostęp. Zamiast mu to ułatwić, postanowiłam się trochę z nim podroczyć. Trzymałam swoje usta zamknięte, a on jęknął w odpowiedzi. Pocałował mnie mocniej i z większą pasją, oczekując, że się złamię, ale ja dzielnie się trzymałam.
Podniósł moje nogi i zaplótł je wokół swojej talii, po czym przycisnął mnie do ściany prysznica. Przez ten cały czas oblewała nas gorąca woda.
Ręka Harry'ego powędrowała do wnętrza mojego uda, które zaczął delikatnie masować, przesuwając się coraz wyżej i wyżej.
Jęknęłam przez pocałunek, a Harry od razu wsunął język do moich ust.
Zaskoczyło mnie to, że nie zabrał ręki z mojej nogi. Wciąż podróżowała po mojej skórze.
Tak, jak dobre to było, nie mogłam pozwolić, żeby stało się znowu. Bolało mnie wystarczająco! Odepchnęłam jego dłoń i poczułam, że umieszcza ją na mojej talii.
-Wciąż obolała, kochanie?- zapytał z dumą na twarzy.
Spojrzałam na niego i sięgnęłam w dół, łapiąc swój szampon.
-Pozwól mi- wyszeptał mi na ucho. Zabrał butelkę z moich rąk i wylał trochę płynu na palce. Potarł je, a następnie wsmarował go w moje włosy, potem robiąc to samo z odżywką.
-Moja kolej- zaszczebiotałam. Wylałam na rękę szampon i wsunęłam ją we włosy chłopaka.
Harry spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
Spojrzałam glęboko w jego oczy i się zamyśliłam.
Wmawiałam sobie, że to zemsta.
Ale czasem zastanawiałam się, dlaczego w ogóle się mszczę...
Naprawdę chciałam zapomnieć o tym wszystkim i po prostu być z Harrym.
Przestań! Przestań tak myśleć, Bailey! Chcesz zemsty, nienawidzisz go! Zniszczył ci życie, żywił się tobą i prawie cię zabił! I to nie tak, że spędzisz z nim resztę zycia, kiedy się zestarzejesz, on cię porzuci! Robisz to, żeby uratować samą siebie! Jak tylko skończysz z tym planem, pójdziesz prosto na policję i pokażesz im ślady od ugryzień, podasz im swój adres i wtedy oni na dobre usuną te potwory z twojego życia. 
Uśmiechnęłam się fałszywie i obserwowałam, jak Harry wypłukiwał mydło z włosów.
Zakręcił wodę i uśmiechnął się do mnie, a następnie wyszedł.
Ruszyłam za nim, ale kiedy wyszłam z kabiny, jego nigdzie nie było! Jednego mojego ręcznika brakowało, a drzwi były otwarte.
Uśmiechnęłam się i owinęłam się puchatym, białym ręcznikiem.
Moje małe stopy stukały o podłogę i zaprowadziły mnie do pokoju. Założyłam bieliznę, rurki, czarną koszulkę, złoty naszyjnik i kilka innych złotych dodatków.
Przeniosłam się do lustra, gdzie nałożyłam odrobinę makijażu. Trochę eyelinera i maskary.
Popsikałam się miętowym dezodorantem i zeszłam w dół schodów.
Zatrzymałam się przy ścianie, gdy usłyszałam szepty chłopaków.
-Naprawdę ją lubię- powiedział Harry.
-Cóż, więc zrób to!- odparł Louis.
-Po prostu... ja nie chcę, żeby skończyło się jak z Lauren. Bailey też często mnie denerwuje.
-Powinieneś spróbować- zasugerował Zayn- Nie zapominać, że oprócz irytowania cię, tylko ona potrafi cię uspokoić.
-To prawda- odpowiedział.
-Więc... zrób to! Zapytaj ją, czy chce być twoją dziewczyną. Powiedz, że ją kochasz!- krzyknął Niall.
Zamrugałam, a spojrzenie zaszło mi mgłą. Wiedziałam, że to mogło się stać, ale nie wiedziałam, że tak szybko...
Cóż, Bailey. Zrób to! Czekałaś na to, chcesz, żeby on cierpiał, chcesz, żeby był załamany! To jest twoja szansa, jest podatny na zranienie i jest w tobie zakochany. Tak jak chciałaś. Zrób to. Zmiażdż jego zimne serce jak lód, z którego jest. 
Zaczęłam ciężko oddychać. Zrób to, zrób to, zrób to. 
Wyszłam zza rogu i uśmiechnęłam się lekko- Hej...
-Cholera, Bailey. Słyszałaś to wszystko?- zapytał Harry z paniką w głosie.
Mój uśmiech się poszerzył i od razu odpowiedziałam- Oczywiście, że tak.
Harry spojrzał na podłogę, zażenowany.
Niall i reszta poklepała go po plecach- Zrób to, Harry!
-Okej, um, cóż, Bailey...- zaczął.
Wow, Harry Styles nie może zebrać słów? Tego jeszcze nie widziałam!
-Uh, ja naprawdę, naprawdę cię lubię. Jesteś niesamowita, piękna, pewna siebie i wiesz czego chcesz...- nerwowo bawił się swoimi dłońmi i kontynuował- Każdego dnia spędzonego z tobą, zakochiwałem się coraz bardziej i za każdym razem gdy cię widzę, mam w brzuchu motylki. To szalone, nigdy wcześniej się tak nie czułem... To chyba...- spojrzał w górę, prosto w moje oczy- Kocham cię, Bailey. Zostaniesz moją dziewczyną?
Ukryłam twarz w dłoniach, kiedy łzy wypełniły moje oczy. Dalej, Bailey. Na to czekałaś, jest twój, bezbronny. Musisz to zrobić.
-Masz jedną rzecz do powiedzenia, Harry.
Uniósł brwi z nadzieją.
-Karma to suka- zignorowałam wszystkie głosy w mojej głowie, które krzyczały, żebym tego nie robiła. Musiałam zrobić to, co najlepsze dla mnie, a Harry tym nie był.
-C-co?- wymamrotał.
Uśmiechnęłam się lekko- Naprawdę myślałeś, że te moje idiotyczne żarty były zemstą?- roześmiałam się- Nie, moja nienawiść do ciebie jest o wiele większa niż to.
Liam dołączył do naszej wymiany zdań- Co ty mówisz, Bailey?
Wypełniała mnie czysta adrenalina.
Pomimo tych wszystkich głosów, mówiłam dalej- Mówię, że... nienawidzę... Harry'ego. Nie chcę go w swoim życiu. W ogóle go nie kocham. Chciałam, żeby cierpiał- nie mogłam nic poradzić na łzy płynące w dół moich policzków.
Spojrzałam na Harry'ego. Jego oczy były wyprane z koloru, teraz prawie nie było w nich śladu zieleni. Kolana się pod nim ugięły i zobaczyłam łzy na jego twarzy- N-nienawidzisz mnie?
Przeniosłam zimne spojrzenie prosto na jego oczy- Tak.
-Nie rozumiem... Bailey, my właśnie...- wykrztusił.
-Tak, to też była część mojego planu- próbowałam się zaśmiać, ale zabrzmiało to... nieludzko.
-Nie rozumiem- wyszeptał.
To był przełomowy moment. Połowa mnie krzyczała "Błąd", a druga- "Świetna robota!". Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnie mi mózg, nie mogłam już tego znieść.
Reszta zgromadziła się wokół niego, zerkając na mnie.
-Przepraszam, Harry- szepnęłam i wybiegłam z mieszkania.
Błąd. To jedyne, o czym teraz myślałam.

niedziela, 21 grudnia 2014

023: Czerpać przyjemność

Odsunęłam się od jego ust, całkowicie pozbawiona oddechu- Powinieneś pójść porozmawiać z Louisem- powiedziałam pewnie.
Pokiwał głową z powagą i wstał- Idź do swojego pokoju, zaraz tam przyjdę.
Podniosłam się z kolan i przeszłam przez korytarz. Ten dzień był dość urozmaicony w różne wydarzenia i naprawdę potrzebowałam trochę czasu dla siebie, żeby wszystko przemyśleć. Moje życie zmieniło się tak drastycznie, kiedy dowiedziałam się o tym całym wampirzym gównie. Miałam pięć nowych osób w swoim świecie, a czasem miałam ich nawet za przyjaciół. I przede wszystkim, miałam Harry'ego.
Nie byłam pewna niczego, co mogłoby go dotyczyć. Cały plan zemsty sprawił, że teraz byłam zdezorientowana i nie wiedziałam, co czuję. Nie miałam pojęcia, czy powinnam dalej to ciągnąć.
Stwierdziłam, że potrzebuję prysznica, więc weszłam do łazienki i odkręciłam kurek. Pozbyłam się swoich brudnych ubrań i weszłam pod strumień wody. Pozwoliłam jej ciepłu całkowicie mnie objąć. Zamknęłam oczy i skupiłam się na strumieniach spływających w dół mojego ciała.
Co do niego czułam?
Wiedziałam jedynie że jednego dnia poczułam do niego więcej, niż potrafiłam do kogoś poczuć w rok. Pokochałam jego uśmiech, oczy, jego potrzebę opiekowania się mną, jego szalone i delikatne zachowanie.
Ale musiałam też pamiętać o wewnętrznym potworze, który mógł go pochłonąć tak łatwo. Tego dnia, kiedy złapał mnie w alejce, wysysał krew z moich żył i prawie mnie zabił. Kiedy zahipnotyzował mnie dwa dni po tym, jak się pierwszy raz spotkaliśmy. Kiedy poprzysięgłam sobie, że się zemszczę.
Myślałam też o tym, ile będzie mnie kosztować decyzja o zostaniu z nimi. Ja będę się starzeć, a oni wciąż będą młodzi. Nie było mowy, żeby Harry- jeśli chciałabym z nim zostać- nadal pragnąłby mnie, kiedy będę stara. Chciałam sobie zaoszczędzić jego braku w przyszłości. I jak mogłabym mu zaufać, że będzie się kontrolował? Mogłam mu pozwalać karmić się mną przez cały czas, ale czy naprawdę chciałam być tylko torebką krwi?
Zawsze mógłby... no cóż, zmienić mnie. Ale nie ma mowy, żebym pozwoliła mu to zrobić! Po moim trupie.
Myślę, że to wystarczyło, żebym sama siebie przekonała. Musiałam ruszyć mój plan. Wiedziałam, że to mnie zabije, ale w to brnęłam.
Wyszłam z kabiny i owinęłam ręcznik wokół siebie. Po otwarciu drzwi, wyjęłam dużą koszulkę i przeciągnęłam ją przez głowę. Usiadłam na łóżku i wzięłam komórkę ze stolika nocnego.
Potrzebowałam rozmowy z przyjaciółką, to była jedna z niewielu rzeczy, które mogły mi teraz pomóc.
Przebiegłam wzrokiem przez wszystkie kontakty, dopóki znajome imię się nie pojawiło. "Kaylaaaa <3"
Dotknęłam zielonej słuchawki i przysunęłam telefon do ucha.
Po dwóch sygnałach usłyszałam jej głos- Halo? Bailey?- prawie krzyknęła do telefonu.
-Tak, hej Kayla- w moich oczach pojawiły się łzy.
-O mój Boże! Czemu nie oddzwaniałaś? Nie widziałam cię od dwóch tygodni, od tej cholernej imprezy! Gdybyś nie zostawiła mi tej wiadomości tydzień temu, to prawdopodobnie szukałaby cię teraz policja!
Wypuściłam z siebie zduszony śmiech. Prawie zagłuszył odgłosy płaczu, które ze mnie wypływały. Otarłam łzy z policzków- Jest okej- mój głos był ledwie słyszalny.
-Bailey, ty płaczesz?- jej głos stopniał.
Nie odpowiedziałam, tylko zacisnęłam oczy i zagryzłam wargę, próbując utrzymać szloch w sobie. Nie mogłam tego ukryć przed przyjaciółką, ona i tak wie, nawet jeśli tylko rozmawiamy przez telefon. Była ze mną podczas wszystkich moich rozstań i trudnych chwil, i wiedziała jak brzmię, kiedy płaczę.
-O Jezu, jesteś porwana!- krzyknęła- To jeden z tych telefonów w sprawie okupu, prawda? Ile pieprzonej kasy chcą?
-Kayla, nie jestem porwana- mimowolnie zachichotałam. Wiedziałam, że chciała mnie rozśmieszyć i dobrze jej to wychodziło.
Ona też zaśmiała się po drugiej stronie, zanim ponownie zaczęła mówić, poważnie i twardo- Teraz powiedz mi co się stało. Dlaczego moja Bailey płacze?
Pociągnęłam nosem i przemówiłam- Mogę ci powiedzieć tylko połowę historii. Drugiej nie możesz znać.
-Skopać komuś tyłek? Mogę to zrobić.
-Nie, nie musisz nikogo bić!- zaśmiałam się- Po prostu, jest taki chłopak...
-Boże! Opowiedz mi!- pisnęła z ekscytacją w głosie.
-Um, myślę, że go lubię- zaczęłam- ale on nie jest dla mnie.
-Cholera- przeklęła- cóż, nie wiem co powiedzieć. Co masz na myśli?
-Ja-uh... Jesteśmy inni.
-Oh, cóż. Kiedy masz z kimś być, to wiesz to. To jedna z tych rzeczy, które świat ułożył i będzie was do siebie popychać.
-Okej...- mruknęłam.
-Przepraszam, Bailey. Wiem, że to do dupy, ale tylko tyle mogę zrobić.
-Wiem, dzięki, Kayla. Pomogłaś mi.
Przerwał mi Harry wchodzący do pokoju, usiadł na łóżku obok mnie i z zaciekawieniem spojrzał na telefon.
-Um, muszę kończyć. Zadzwonię, okej?
-Okej, kochanie! Pa!
Rozłączyłam się i podeszłam do kontaktu, żeby podłączyć telefon.
Chwilę potem stanęłam przed Harrym.
Siedział w tej samej pozycji, z rozłożonymi nogami, łokciami na kolanach i głową opartą na pięściach.
Złapał mnie w talii i przyciągnął bliżej, przykładając czoło do mojego brzucha.
Zachichotałam, kiedy jego włosy zaczęły mnie łaskotać.
-Przeprosiłem- zaśmiał się.
-Dobry chłopiec- uśmiechnęłam się i pogłaskałam jego głowę.
Spojrzał w górę ukazując mi swoje dołeczki- Wyszli- dodał, szczerząc się.
Pochyliłam się, żeby pocałować jego policzek, ale wyszło na to, że to nasze usta się spotkały.
Uśmiechnęłam się przez pocałunek, a on to odwzajemnił.
Następne co wiedziałam, to to, że siedziałam na nim okrakiem z nogami wokół jego talii.
Pocałował mnie mocniej, wsuwając język do moich ust.
Uśmiechnęłam się i przygryzłam jego wargę.
Jęknął, zaskoczony, i położył mnie na łóżku, uśmiechając się do mnie i znowu łącząc nasze usta. Górował nade mną z rękoma po obu stronach mojej głowy.
Objęłam rękoma jego szyję i przyciągnęłam go bliżej.
Kochałam to uczucie jego ust na moich. Będę za tym tęsknić. Wiedziałam, że kiedy złamię mu serce, znienawidzi mnie i zostawi.
Ale teraz był tu, był mój.
I chciałam czerpać z tego przyjemność.

sobota, 20 grudnia 2014

Hej!

W szale świąt zapomniałam o tym blogu. Wiem, średnio to profesjonalne lmao. Jutro dodaję kolejny rozdział i przez cały okres przerwy świątecznej postaram się je dodawać co 2-3 dni :)

środa, 26 listopada 2014

022: Uważaj.

Zmusiłam się do przełknięcia jego cierpkiej krwi, prawie się krztusząc kilka razy. Kiedy to zrobiłam, odsunęłam się, zdegustowana.
-Wszystko w porządku?- zapytał. Opuszki jego palców delikatnie dotknęły mojego policzka, wysyłając dreszcze przez całe moje ciało.
Pokiwałam głową, nie mogąc mówić. Ta chora sytuacja wokół mnie była przytłaczająca. Po drugiej stronie pokoju Liam, Zayn i Niall nadal próbowali uspokoić Louisa.
Mój wzrok powędrował do wampira, ale szybko go odwróciłam, kiedy poczułam, że Harry łapie moje ramiona- Nie patrz na niego, Bailey.
Słyszałam, jak ciężko oddychał nade mną. Moje oczy powędrowały w górę ciała chłopaka i wylądowały na jego twarzy.
Usta i szczękę miał zaciśniętą. Jego twarz stawała się coraz bardziej zdenerwowana z chwili na chwilę, a uścisk zacieśniał się na moich ramionach.
Zadrżałam lekko, prawie czułam, jak jego palce pozostawiają ślady na mojej skórze- Harry...- szepnęłam uspokajającym tonem.
Zostałam mocno przyciśnięta do ściany, kiedy Harry stanął przede mną.
W przeciągu kilku sekund znajdował się obok Louisa, trzymając go ponad ziemią za koszulkę.
-Co do cholery, Louis!?- wrzasnął- Nie potrafisz się kontrolować, sukinsynu?
Zrobiłam mały krok w przód, zanim Liam mnie nie powstrzymał- Nie podchodź bliżej, Bailey- ostrzegł mnie- To może być niebezpieczne.
Obserwowałam, jak wściekły Harry kontynuował krzyczenie na Louisa.
-Myślisz, że czym jesteś? Nie możesz po prostu wywierać na niej wpływu!
-Haz, uspokój się- Zayn lekko położył rękę na jego ramieniu. Harry szybko zareagował, odpychając go mocno na ścianę.
Nigdy nie widziałam go tak wściekłego. Wyglądał, jakby mógł go zabić! I założę się, że jeśli ktoś w porę by go nie powstrzymał, zrobiłby to.
-Ona jest moja- przybliżył swoją twarz do Louisa, a następnie wypuścił jego koszulkę, zrzucając go na ziemię.
Louis prawie nie miał czasu, żeby się oddalić, nim Harry znowu zaczął.
Tym razem uklęknął przy nim i złapał go za gardło.
-Słyszysz mnie, Louis? Jest moja, tylko moja. Nie możesz jej mieć, nikt nie może, jest moja- powtórzył.
Jego słowa uderzyły mnie w serce, ale także sprawiły, że byłam zdezorientowana. Co miał na myśli mówiąc, że jestem "jego"?
To były jego ostatnio słowa, a potem zaczął bić go po twarzy. Nie mogę wyobrazić sobie bólu, który musiał czuć, pięści Harry'ego lądowały na jego skórze z wampirzą siłą. Za każdym razem, gdy dłoń wędrowała do jego policzka, powtarzał słowo "moja".
Dlaczego nic nie robiłam? Czemu po prostu tam stałam, patrząc, jak bił swojego najlepszego przyjaciela?
To zajęło mi tylko kilka sekund, by połączyć rozum ze stopami i pochyliłam się do przodu.
Zanim dotarłam wystarczająco blisko, Liam mnie zatrzymał- Bailey, nie.
-Liam! On bije swojego przyjaciela! Nie mogę mu na to pozwolić!- łzy wypełniły moje oczy i zaczęły wypływać- Nikt z was nic z tym nie robi, więc ja muszę!- krzyknęłam mu w twarz.
Puścił moją rękę i popchnął mnie w przód, szepcząc mi na ucho- Uważaj.
Pobiegłam w przód i upadłam obok Harry'ego- Proszę, przestań! Harry, przestań!- błagałam.
Odsunął moje ręce od swojej twarzy i kontynuował okładanie pięściami biednego Louisa.
Przebiegłam dłonią przez jego włosy i pochyliłam się nad nim- Harry, proszę! Zatłuczesz go! Przestań!
Jego uderzenia nieco zwolniły i mogłam zobaczyć łzy wypełniające jego oczy.
-Harry, przerażasz mnie, przestań.
To zdawało się zwrócić jego uwagę, natychmiast odsunął się i ukrył twarz w dłoniach. Słyszałam, że cicho łka.
Obserwowałam, jak chłopcy zabrali szybko Louisa z pokoju, w następnej kolejności przysuwając się do Harry'ego, żeby go pocieszyć.
Usiadłam obok niego i owinęłam ręce wokół jego szyi.- Shh, Harry. Jest dobrze...- szepnęłam.
-Nie jest!- czknął cicho- Zraniłem go, Bailey. Mojego najlepszego przyjaciela.
-Hej, hej- odsunęłam ręce chłopaka od jego pięknej twarzy i zamknęłam je we własnych- Będzie z nim w porządku.
Westchnął i spojrzał w górę, jego zaszklone oczy spotkały się z moimi- Nie wiem, co mi robisz.
Zmarszczyłam brwi- O czym mówisz?
-Ty. Robisz mi coś- spojrzał nieśmiało na podłogę, a po chwili wrócił do mnie spojrzeniem- Sposób, w jaki się poruszasz. Twój uśmiech, śmiech, to jak oddychasz, wszystko, Bailey. Zniewoliłaś mnie- przysunął się bliżej i oparł swoje czoło o moje- Masz moc, by sprawić, żebym oszalał, ale potrafisz mnie też uspokoić. To szalone, nikt nie umiał tego zrobić... nigdy.
Bicie mojego serca przyspieszyło, i przysięgam, biło kilkadziesiąt razy na minutę.
-Nie wiem co to, ale nigdy tego nie czułem.
Spojrzałam w jego oczy.
I poczułam to...
Poczułam, jak moje serce pęka.
W jego oczach widziałam miłość. Sposób, w jaki moja mama patrzyła na tatę, brat na narzeczoną, babcia na dziadka. Tak właśnie na mnie patrzył.
Nie, nie, nie, nie- krzyczałam na siebie. Nie mogę o tym tak myśleć, on jest potworem, demonem, i nie mogę się w nim zakochać.
-Mam motylki w brzuchu za każdym razem gdy cię widzę, albo kiedy słyszę twój głos. N-nie wiem jak sobie z tym poradzić, i... po p-prostu nie wiem- zająknął się.
Uśmiechnęłam się pomimo bólu gdzieś w środku i powoli się pochyliłam, przyciskając swoje usta do jego ust.

_______________________________
Podoba się? :)

wtorek, 25 listopada 2014

Pewnie się zorientowaliście, że nie dodaję ostatnio rozdziałów? No cóż. Zwyczajnie nie mam czasu. Brakuje mi godzin w dobie. Ciągle tylko się uczę, robię projekty albo użeram się z debilami ze szkoły. Trochę nie mam siły.

Nie chcę zawieszać bloga, ale rozdziały będą się pojawiać w odstępie około 2-3 tygodni. Teraz miałam dłuższą przerwę ze względu na konkurs kuratoryjny, od którego zresztą uwolnię się dopiero w lutym. Nauczyciele mnie zamęczają.

Następny jutro. Dziękuję, jeśli rozumiecie i przepraszam, jeśli nie. Xx.