środa, 26 listopada 2014

022: Uważaj.

Zmusiłam się do przełknięcia jego cierpkiej krwi, prawie się krztusząc kilka razy. Kiedy to zrobiłam, odsunęłam się, zdegustowana.
-Wszystko w porządku?- zapytał. Opuszki jego palców delikatnie dotknęły mojego policzka, wysyłając dreszcze przez całe moje ciało.
Pokiwałam głową, nie mogąc mówić. Ta chora sytuacja wokół mnie była przytłaczająca. Po drugiej stronie pokoju Liam, Zayn i Niall nadal próbowali uspokoić Louisa.
Mój wzrok powędrował do wampira, ale szybko go odwróciłam, kiedy poczułam, że Harry łapie moje ramiona- Nie patrz na niego, Bailey.
Słyszałam, jak ciężko oddychał nade mną. Moje oczy powędrowały w górę ciała chłopaka i wylądowały na jego twarzy.
Usta i szczękę miał zaciśniętą. Jego twarz stawała się coraz bardziej zdenerwowana z chwili na chwilę, a uścisk zacieśniał się na moich ramionach.
Zadrżałam lekko, prawie czułam, jak jego palce pozostawiają ślady na mojej skórze- Harry...- szepnęłam uspokajającym tonem.
Zostałam mocno przyciśnięta do ściany, kiedy Harry stanął przede mną.
W przeciągu kilku sekund znajdował się obok Louisa, trzymając go ponad ziemią za koszulkę.
-Co do cholery, Louis!?- wrzasnął- Nie potrafisz się kontrolować, sukinsynu?
Zrobiłam mały krok w przód, zanim Liam mnie nie powstrzymał- Nie podchodź bliżej, Bailey- ostrzegł mnie- To może być niebezpieczne.
Obserwowałam, jak wściekły Harry kontynuował krzyczenie na Louisa.
-Myślisz, że czym jesteś? Nie możesz po prostu wywierać na niej wpływu!
-Haz, uspokój się- Zayn lekko położył rękę na jego ramieniu. Harry szybko zareagował, odpychając go mocno na ścianę.
Nigdy nie widziałam go tak wściekłego. Wyglądał, jakby mógł go zabić! I założę się, że jeśli ktoś w porę by go nie powstrzymał, zrobiłby to.
-Ona jest moja- przybliżył swoją twarz do Louisa, a następnie wypuścił jego koszulkę, zrzucając go na ziemię.
Louis prawie nie miał czasu, żeby się oddalić, nim Harry znowu zaczął.
Tym razem uklęknął przy nim i złapał go za gardło.
-Słyszysz mnie, Louis? Jest moja, tylko moja. Nie możesz jej mieć, nikt nie może, jest moja- powtórzył.
Jego słowa uderzyły mnie w serce, ale także sprawiły, że byłam zdezorientowana. Co miał na myśli mówiąc, że jestem "jego"?
To były jego ostatnio słowa, a potem zaczął bić go po twarzy. Nie mogę wyobrazić sobie bólu, który musiał czuć, pięści Harry'ego lądowały na jego skórze z wampirzą siłą. Za każdym razem, gdy dłoń wędrowała do jego policzka, powtarzał słowo "moja".
Dlaczego nic nie robiłam? Czemu po prostu tam stałam, patrząc, jak bił swojego najlepszego przyjaciela?
To zajęło mi tylko kilka sekund, by połączyć rozum ze stopami i pochyliłam się do przodu.
Zanim dotarłam wystarczająco blisko, Liam mnie zatrzymał- Bailey, nie.
-Liam! On bije swojego przyjaciela! Nie mogę mu na to pozwolić!- łzy wypełniły moje oczy i zaczęły wypływać- Nikt z was nic z tym nie robi, więc ja muszę!- krzyknęłam mu w twarz.
Puścił moją rękę i popchnął mnie w przód, szepcząc mi na ucho- Uważaj.
Pobiegłam w przód i upadłam obok Harry'ego- Proszę, przestań! Harry, przestań!- błagałam.
Odsunął moje ręce od swojej twarzy i kontynuował okładanie pięściami biednego Louisa.
Przebiegłam dłonią przez jego włosy i pochyliłam się nad nim- Harry, proszę! Zatłuczesz go! Przestań!
Jego uderzenia nieco zwolniły i mogłam zobaczyć łzy wypełniające jego oczy.
-Harry, przerażasz mnie, przestań.
To zdawało się zwrócić jego uwagę, natychmiast odsunął się i ukrył twarz w dłoniach. Słyszałam, że cicho łka.
Obserwowałam, jak chłopcy zabrali szybko Louisa z pokoju, w następnej kolejności przysuwając się do Harry'ego, żeby go pocieszyć.
Usiadłam obok niego i owinęłam ręce wokół jego szyi.- Shh, Harry. Jest dobrze...- szepnęłam.
-Nie jest!- czknął cicho- Zraniłem go, Bailey. Mojego najlepszego przyjaciela.
-Hej, hej- odsunęłam ręce chłopaka od jego pięknej twarzy i zamknęłam je we własnych- Będzie z nim w porządku.
Westchnął i spojrzał w górę, jego zaszklone oczy spotkały się z moimi- Nie wiem, co mi robisz.
Zmarszczyłam brwi- O czym mówisz?
-Ty. Robisz mi coś- spojrzał nieśmiało na podłogę, a po chwili wrócił do mnie spojrzeniem- Sposób, w jaki się poruszasz. Twój uśmiech, śmiech, to jak oddychasz, wszystko, Bailey. Zniewoliłaś mnie- przysunął się bliżej i oparł swoje czoło o moje- Masz moc, by sprawić, żebym oszalał, ale potrafisz mnie też uspokoić. To szalone, nikt nie umiał tego zrobić... nigdy.
Bicie mojego serca przyspieszyło, i przysięgam, biło kilkadziesiąt razy na minutę.
-Nie wiem co to, ale nigdy tego nie czułem.
Spojrzałam w jego oczy.
I poczułam to...
Poczułam, jak moje serce pęka.
W jego oczach widziałam miłość. Sposób, w jaki moja mama patrzyła na tatę, brat na narzeczoną, babcia na dziadka. Tak właśnie na mnie patrzył.
Nie, nie, nie, nie- krzyczałam na siebie. Nie mogę o tym tak myśleć, on jest potworem, demonem, i nie mogę się w nim zakochać.
-Mam motylki w brzuchu za każdym razem gdy cię widzę, albo kiedy słyszę twój głos. N-nie wiem jak sobie z tym poradzić, i... po p-prostu nie wiem- zająknął się.
Uśmiechnęłam się pomimo bólu gdzieś w środku i powoli się pochyliłam, przyciskając swoje usta do jego ust.

_______________________________
Podoba się? :)

5 komentarzy:

  1. Boskie <3 szybko chce następny rozdział. Boże kocham tego bloga i cieszę sie że mamy tak uzdolnionych blogerrów, mam nadzieję, że niedługo pojawią się kolejne rozdziały :3 ~ Hope Styles

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku rozdzial super czekam na nn bardzo szybko pisz xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne. Naprawdę nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział jest taki aww uroczy, to znaczy mam na myśli końcówkę, bo bicie Louisa nie było już takie fajne. Cieszę się bardzo że wchodząc na tego bloga po raz czwarty w ciągu tygodnia dostrzegłam rozdział, świetnie przetłumaczony :).

    OdpowiedzUsuń
  5. poryczałam się, to jest takie urocze że aww nie mam słów. Bicie Louisa nie było takie sweet ale po mimo tego rozdział był genialny. To wiele dla mnie znaczy że tłumaczysz to ff. Pozdrawiam cię i czekam na następny
    Karolina :*

    OdpowiedzUsuń