Usiadłam na masce samochodu, z plecami przyciśniętymi do szyby- I co, Harry?- zapytałam.
Jakieś dziesięć minut temu, wziął patyk i wetknął go w błoto, żeby przekonać się, jak głęboko było. Chwilę potem okazało się, że kałuża miała głębokość około trzech stóp i wtedy zdenerwował się, że będzie musiał tam iść i wyciągać samochód.
-Um, wszystko dobrze...- wymamrotał.
Wywróciłam oczami i zeskoczyłam z maski. Zachowywał się jak dziecko. Chciałam wrócić do domu, miałam dość Harry'ego jak na jeden dzień. Nie mogłam się doczekać chwili, w której zobaczę go po raz ostatni.- Po prostu do cholery w to wejdź!
Kąciki jego ust się uniosły w uśmiechu- Powiedziałaś to.*
Wypuściłam z siebie cichy śmiech, ale wtedy przywróciłam się do porządku- Mówię poważnie, nie bądź głupi.
-Może ty w to wejdziesz?- wpatrzył się we mnie.
Lubiłam konkurować, a to odebrałam jako wyzwanie, którego zamierzałam się podjąć- Dobrze.
Jego uśmiech szybko przygasł, zaskoczenie widniało na twarzy chłopaka.
Ściągnęłam swoje klapki i weszłam w błoto, które zaczęło wchodzić mi pomiędzy palce u stóp. Podkurczyłam je lekko, zanim nie weszłam dalej. Brązowa ciecz zalała moje nogi, dosięgająć połowy moich ud, ale na szczęście nie dostała się do spodenek.
-Dobrze, że założyłaś krótkie- wtrącił Harry.
Postanowiłam to zignorować. Obniżyłam ręce, odszukując palcami zderzak samochodu- Boże, Harry! Jak mogłeś nie zauważyć tej kałuży?
Wzruszył ramionami i wydął wargi- Powiedziałem, że mi przykro.
Odnalazłam dobry punkt zaczepienia w dole samochodu i wysiliłam się, żeby go podnieść. Zacisnęłam oczy, kiedy ciężar naparł na moje dłonie.
Odpuściłam na chwilę, pozwalając mięśniom odpocząć. Otworzyłam oczy, ale samochód stał dokładnie w tym samym miejscu, co przed chwilą.
Usłyszałam śmiech Harry'ego, wypełnił nim całą okolicę. Zgiął się w pół i oparł ręce na kolanach, łapiąc powietrze.
-Zamknij się!- syknęłam.
Jego śmiech ustał na chwilę, kiedy przemówił swoim zachrypniętym głosem- Dobra robota Bailey, już prawie!
Prychnęłam i odwróciłam się do niego- Dlaczego po prostu nie pociągniesz go z przodu, kretynie?
Wywrócił oczami, po chwili z powrotem skupiając swoją uwagę na mnie- Sądzisz, że o tym nie pomyślałem? Jeśli bym to zrobił, opony zatrzymałyby się na dnie kałuży i skończylibyśmy bez opon, albo z jeszcze bardziej zakopanym tyłem. Jeśli go podniesiemy z tyłu, możemy go wyciągnąć- wytłumaczł.
Odwróciłam się i wygramoliłam z błota- Cóż, w takim razie dawaj!- spojrzałam w dół, na swoje nogi całe w brązowej mazi.
Harry wziął głęboki wdech, przygryzł wargę i zrobił duży krok, wchodząc w błoto. Skrzywił się na dźwięk, który rozległ się pod nim, ale nieustraszenie szedł dalej. Ciecz zalała też jego uda do połowy, kiedy dotarł do samochodu- Gotowa, Bailey?- uniósł palec wskazujący i wsadził go w błoto.
Coś w samochodzie skrzypnęło i zadudniło, ale niedługo potem ukazały się opony. Otworzyłam szeroko oczy, gdy zobaczyłam, z jak małą mocą unosi ogromne auto.
Palec Harry'ego wciąż był pod autem, podniósł go tak łatwo!
-Cholera!- rozchyliłam usta- Jak to zrobiłeś?
Uśmiechnął się i popchnął samochód małym palcem u lewej ręki. Zachwiała się, a opony się poruszyły. Auto zatrzymało się jakieś pięć metrów przed kałużą.
-Wampirza siła- uśmiechnął się.
-Oh- odpowiedziałam, patrząc jak jego długie nogi wyłaniają się z błota.
Zmarszczył brwi, patrząc na swojego GMC- Czas na nowy samochód...- wymamrotał.
-Myślisz? Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłam ci się gdziekolwiek zabrać w tym!- syknęłam- Nie chcę być niemiła, ale dlaczego w ogóle ją zabrałeś? To kupa złomu!
-Po raz milionowy, przepraszam!- powiedział szorstkim głosem- Jezu, dziewczyny naprawdę umieją się obrażać- powiedział.
-Dziewczyny? Chłopacy też się obrażają!
-Yeah, ale dziewczyny na dłużej! My jesteśmy zdolni do wybaczania i zapominania! Kobiety nigdy nie zapominają! Po prostu są złe, dopóki chłopak nie przeprosi miliard razy.
-Nieprawda! Dobrze wiem, że wybaczamy więcej, niż faceci.
W mgnieniu oka pojawił się przede mną, kłótnia szybko się zaostrzała- To nieprawda, dziewczyny nie wybaczają, chowają urazę i są nienormalnymi sukami!- przysuwam się bliżej, sprawiając że się cofałam.
-Nie, faceci są leniwi, dokuczliwi...- ucięłam, kiedy moje biodro uderzyło w samochód, brudząc moje szorty od błota.
Sapnęłam i spojrzałam na swój tyłek, cały pokryty w mazi.
Do tego Harry śmiał się jak debil.
-Wydaje ci się, że to jest zabawne?- zapytałam.
Pokiwał głową, ocierając łzy spływające po jego zaróżowionych policzkach.
Odepchnęłam go od siebie i pochyliłam, zgarniając błoto i umieszczając je na jego brązowych lokach.
Od razu przestał się śmiać i podniósł rękę do góry- Nie zrobiłaś tego...
-Zrobiłam!- moje stopy zabrały mnie w inną stronę, wiedząc, że będzie mnie gonił.
Zachichotałam i spojrzałam do tyłu, wielki uśmiech widniał na jego twarzy, kiedy przygotowywał się do ubrudzenia mnie.
Obróciłam się i miałam zamiar dalej uciekać, ale coś uderzyło w moje plecy. Zatrzymałam się...
Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na Harry'ego. Głupia wampirza szybkość!
Jego uśmiech i uniesione brwi tylko zwiększyły moją irytację.
-To była moja ulubiona koszulka!
-Aweh, przepraszam, Bailey!- odpowiedział.
-Zapłacisz mi za to!- złapałam w rękę trochę błota i wyrzuciłam je przed siebie, używając całej możliwej siły.
Trafiłam prosto w jego tors, przez co zaczęłam się głośno śmiać.
-To jest moja ulubiona koszulka!
Zachichotałam tylko i ruszyłam w drugą stronę, był blisko mnie. Wiedziałam że mnie złapie, ale to i tak było tego warte!
Po jakichś trzydziestu sekundach zatrzymałam się i odwróciłam, ale ujrzałam jedynie GMC za sobą, bez śladu Harry'ego.
-Harry?- zawołałam, ta sytuacja przypomniała mi, kiedy schowali się przede mną po obejrzeniu filmu.
Wróciłam do samochodu, słońce zaczynało się chować, a niebo ciemniało. Spojrzałam za auto, ale nic tam nie było.
-Harry?- zapytałam jeszcze raz.
-Tak?- usłyszałam cichy dźwięk nóg lądujących na ziemi gdzieś za mną.
Odwróciłam się, zaskoczona jego nagłą obecnością.
Jego ręce dotknęły moich ramion, rozcierając błoto na całej ich długości.
-Ugh!- jęknęłam- Harry!
Roześmiał się i popchnął mnie w tył, łapiąc moje ciało, zanim wpadłam w błoto. Unosił mnie, trzymając mocno w talii.
-Nie, proszę, nie wrzucaj mnie, Harry!- zacisnęłam oczy i złapałam jego ramiona, po chwili owijając je wokół jego szyi.
-Mm, nie wiem...
-Proszę!- powtórzyłam cicho.
Wywrócił oczami i się zaśmiał- Okej, ale...- przerwał i zamoczył końcówki palców, dotykając nimi mojej twarzy.
Jęknęłam, kiedy postawił mnie na nogi, duże ręce chłopaka pozostawały na moich biodrach-Ugh, to obrzydliwe.
-Wybacz, zemsta jest słodka- uśmiechnął się- Um, wiesz, że możesz już puścić, tak?- dodał.
To wtedy zorientowałam się, że moje dłonie wciąż były na jego szyi- Przepraszam- poczułam rumieniec rozgrzewający moje policzki.
Roześmiał się i poprowadził do samochodu- W porządku. Ale powinniśmy chyba umyć samochód i samych siebie, hm?
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Niestety, błoto wciąż było mokre, co oznaczało że prawdopodobnie ciężej będzie wyjść.**
Odpalił silnik i wcisnął pedał gazu. Maszyna ruszyła, a radio zaczęło grać.
"Glad You Came" The Wanted ryknęło przez głośniki.
Twarz Harry'ego wykrzywiła się i od razu wyłączył radio.
-Nie lubisz The Wanted?- zapytałam i zmarszczyłam brwi.
-Nie, nie przepadam za boysbandami.
-Oh, to chyba zrozumiałe- odpowiedziałam.
Reszta drogi minęła cicho, ale nie była to niezręczna cisza.
-Jesteśmy!- powidział, zatrzymując się na myjni.
Wyskoczyłam z auta, kiedy Harry poszedł zapłacić.
Napięte mięśnie na jego plecach stały się widoczne, kiedy wyciągał odpowiednią rurę do umycia auta.
Podszedł do samochodu z wodą, a następnie rzucił mi namydloną gąbkę, drugą zostawiając dla siebie- Do roboty!- powiedział, mrugając do mnie.
Spojrzałam na niego, zanim nie przycisnęłam namydlonej gąbki do maski.
Wymieniliśmy spojrzenia, a on się do mnie uśmiechnął i mrugnął, a ja tylko rumieniłam się i przygryzałam wargę w odpowiedzi.
Dlaczego nagle miał na mnie taki wpływ? Kiedy tylko na mnie spojrzał albo coś do mnie mówił, zaczynałam się rumienić! Tak nie powinno być, to on miał się we mnie zakochać, nie na odwrót! Nie, żebym się w nim zakochiwała...
Moje przemyślenia zostały przerwane przez strumień wody na moich plecach.
Odwróciłam się i zobaczyłam Harry'ego jakieś trzy centymetry ode mnie.
-Co do cholery, Harry?- krzyknęłam.
-Hej, my też musimy się umyć!- odparł.
-Yeah, pod prysznicem, w domu!
-Oh, więc chcesz wciąć ze mną prysznic?
-Nie! Nie powiedziałam tego!- pisnęłam. Zawsze przekręcał moje słowa.
-Tak to zabrzmiało!
Skierowałam słuchawkę na niego i nacisnęłam spust, mocząc całe jego ciało.
Kiedy kompletnie go przemoczyłam, odłożyłam rurę i podeszłam bliżej- Jesteś taki irytujący!
Potrząsnął głową i zaśmiał się, pojawiając się przede mną- Przytulić?- zapytał grzecznie.
Otworzyłam oczy szerzej- Nie, Harry, nie!
Ale było za późno, jego silne ręce oplotły moje ciało i zafundował mi łamiący kości uścisk. Podniósł mnie i obrócił dookoła, woda zaczęła wsiąkać w moją koszulkę. Nic nie mogłam poradzić na to, że zaczęłam się śmiać.
-Powinniśmy chyba cię umyć- uśmiechnął się.
Jego ręce sięgnęły za mnie, podnosząc gąbkę. Umył mnie całą. Chodził dookoła mojego ciała i rozsmarował mydło na moich nogach i plecach. Zaczęłam się śmiać.
-Ostatnie...- odwrócił się i mnie opłukał.
-Hej! Hej, co wy robicie?- starszy mężczyzna, na oko 65 lat, podszedł do nas. Zgaduję, że był kierownikiem.
-Um...- tylko to mogłam z siebie wydusić.
-Tu się myje samochody, nie dziewczyny! Rozumiesz?
Harry próbował zachować spokój- Um, ona nie jest moją dziewczyną.
-Nie obchodzi mnie to! Umyjcie się w domu!- krzyknął.
-Okej, przepraszam, pojedziemy- wymamrotałam i wsiadłam do samochodu, a Harry za mną.
-Nie wracajcie! Prawdziwi klienci czekają!
*nie da się tego przetłumaczyć na polski, po angielsku to taki żart- ktoś mówi coś w normalnym kontekście, tutaj "get in" co oznacza "wsiąść", "wejść" itd. W żartach tego typu druga osoba znajduje jakiś kontekst seksualny i odpowiada "that's what he/she said". Nie umiem tego wyjaśnić. W każdym razie po polsku ten żart nie działa. (albo jestem głupia i nie umiem go przetłumaczyć haha)
**wybaczcie, nie mam pojęcia o co chodzi z tym zdaniem haha
Doskonale rozumiem ten podtekst seksualny, za pierwszym razem czytałam to z uśmiechem na twarzy. Rozdział świetnie przetłumaczony, po prostu...dobra robota :).
OdpowiedzUsuń