Wpadłam do środka przez drzwi z Harrym idącym za mną. W aucie zdążyłam się opanować, byłam przemoczona, a moje usta opuchnięte.
-Jesteś w domu- stwierdził Liam.
-Są w domu?- usłyszałam Nialla z kuchni. Od razu pojawił się w progu, opierając się ramieniem o framugę.
-Yeah, jak wam mija dzień?- zapytał Harry.
-Dobrze, nic ciekawego się nie dzieje. Mieliśmy zamiar iść się napić- Zayn wkroczył do pokoju.
-Oh, um, ja nie chcę, ale wy idźcie- Harry mrugnął do mnie, sprawiając, że się zarumieniłam.
Zauważyłam znaczące spojrzenia chłopaków na moją szyję. Podniosłam delikatnie rękę do skóry i poczułam pod palcami krople krwi.
Louis pojawił się za Zaynem, jego twarz była blada, a oczy czerwone. Jego mina sprawiła, że się zdenerwowałam i przysunęłam bliżej do Harry'ego, żeby poczuć się bezpieczniej.
Kiedy Louis na mnie spojrzał, zamarłam. Zmierzył mnie wzrokiem i zatrzymał się na mojej szyi. Cichy pomruk opuścił jego usta i zaczął się lekko przysuwać.
Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ja spojrzałam w jego przekrwione oczy.
Wszystko we mnie przewróciło się do góry nogami, a ja nagle poczułam, że go pragnę. Spojrzałam na jego śliczną twarz. Bez namysłu powtórzyłam jego ruchy, odpychając Harry'ego.
Ten ruch sprawił, że wszyscy na mnie spojrzeli. Zayn od razu złapał rękę chłopaka.
-Cholera- przeklął Harry.
Nie mogłam skupić się na niczym innym. Po prostu patrzyłam na pięknego chłopaka przede mną, miał szeroki uśmiech na twarzy i zaczął wyrywać się z uścisku Zayna.
-Chodź, Bailey- poprosił mnie jego anielski głos.
Zrobiłam tak, jak mówił, nie potrafiąc się postawić.
W sekundzie w której moje nogi przesunęły się o cal, Louis rzucił się na mnie z ostrymi kłami i dzikim spojrzeniem. Nie mogłam nic poradzić na to, że wciąż mi się podobał.
Wszystko wokół mnie się zamazało. Harry odepchnął Louisa, kiedy Liam i Zayn trzymali jego ręce.
Poczułąm mocne pociągnięcie do tyłu, ale wciąż utrzymywałam spojrzenie na Louisie.
-Niall, pomóż jej!- krzyknął Harry, a ja po jego głosie poznałam, że jest wściekły.
-Bailey, Bailey, spójrz na mnie!- irlandzki akcent Nialla zabrzmiał w moich uszach, kiedy przycisnął mnie do ściany. -Bailey, proszę, spójrz na mnie!- pociągnął mój podbródek w górę, ale wciąż odmawiałam zwrócenia swojej uwagi na niego. Teraz nie liczyło się nic, tylko chłopak próbujący się oswobodzić, żeby do mnie dotrzeć. Wiedziałam, że mnie pragnął tak, jak ja jego. Nieważne, jak bardzo bym próbowała, nie potrafiłam odwrócić od niego wzroku.
-Bailey, spójrz na mnie!- rozkazał chłopak.
-Niall, pospiesz się!- głos Liama był szorstki i zdesperowany.
-Harry, nie mogę, ty musisz to zrobić!
Pomimo tego, że moje spojrzenie było ulokowane na Louisie, byłam pewna że Harry i Niall zamienili się miejscami. Teraz to znajoma sylwetka utrzymywała mnie w jednej pozycji przy ścianie. Wiedziałam to po sposobie, w jaki się w siebie wpasowaliśmy.
-Bailey, to ja, Harry.
Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam się wyrwać, ale to nie działało.- Wypuść mnie!- rozkazałam.
-Nie, Bailey, musisz na mnie spojrzeć, musisz odwrócić od niego wzrok, jesteś pod jego wpływem, proszę, spójrz na mnie- błagał mnie.
Mogłam poczuć, jak moje serce się zaciska, jego smutny głos to spowodował.
Byłam pod wpływem, musiałam spojrzeć na Harry;ego.
Ale... nie mogłam.
Harry trzymał mnie w miejscu, umieszczając swoją twarz tuż przed moją. Odrzuciłam jego próbę kontaktu wzrokowego i utrzymywałam go na Louisie.
-Bailey! Proszę! Spójrz na mnie! Kurwa.- jego napięty głos zwrócił moją uwagę.
Odwróciłam głowę w jego stronę ze zdenerwowanym wyrazem twarzy.- Co?- syknęłam. Potrzeba Louisa, która przesłaniała moje myśli jeszcze chwilę temu, nagle zniknęła.
Odetchnął z ulgą i się uśmiechnął.- Dzięki Bogu- odsunął się lekko ode mnie i odwrócił mnie przodem do ściany.- Nie patrz na Louisa, okej?
Pożądanie, które mnie wypełniało, zaczynało mnie frustrować. Chciałam na niego spojrzeć, ale wiedziałam, że muszę słuchać Harry'ego. Byłam pod jego wpływem i to mogło stać się ponownie.
Pokiwałam głową, nie wiedząc, gdzie teraz mam patrzeć.
-Spójrz na mnie, okej?- zapytał, odpowiadając na moje niezadane pytanie.
Zmarszczyłam brwi, kiedy uniósł nadgarstek do swoich ust i ugryzł się w niego, następnie przysuwając go do moich.- Napij się.
Potrząsnęłam głową i odwróciłam ją szybko.
-Tak, jeśli masz w krwioobiegu krew wampira to nie będziesz mogła być pod niczyim wpływem. Pomoże też wyleczyć ranę, okej?- przysunął swoją rękę bliżej.
Z wahaniem umieściłam usta na jego skórze i zassałam je lekko, pozbywając się płynu z jego żył.
__________________
Yep, szkoła mnie przytłacza.
Nie szkodzi, znam ten ból.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, nareszcie coś się działo :).
proszę cie. kogo szkoła nie przytłacza? rozdział boski.
OdpowiedzUsuńZapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://presuming-harrystyles.blogspot.com/