piątek, 4 lipca 2014

014: Przecież ich nie otrułem!

Usiadłem na krawędzi łóżka, obserwując Bailey, jej klatkę piersiową która powoli wznosiła się i upadała.- Obudź się...- wyszeptałem.
Wypuściła z siebie cichy jęk, a jej ręka powędrowała do szyi.- Harry...
Usłyszałem jej westchnienie, kiedy przekręciła się na bok na łóżku.- Obudź się...- powtórzyłem.
Jej zmęczone oczy walczyły, żeby się otworzyć.- Boli.- powiedziała.
Przewróciłem oczami i rzuciłem jej małą butelkę Advil*.- Weź trochę, przejdzie ci.
Uniosła brwi i przyjrzała się uważnie opakowaniu.- Um...- próbowała znaleźć słowa, ale ostatecznie się poddała.
-Po prostu weź je do cholery!- warknąłem.- Przecież ich nie otrułem!
Mina Bailey zmieniła się ze zdezorientowanej na zdziwioną w kilka sekund.- O-okej.- podniosła się lekko, przyciskając plecy do zagłówka.
-I zostań tu.- syknąłem, wychodząc z pokoju.
Kiedy opuściłem pomieszczenie, pozwoliłem zniknąć ostrej minie z mojej twarzy. Zbiegłem po schodach do salonu, gdzie siedzieli wszyscy chłopcy.
-Obudziła się?- zapytał Liam.
-Tak, dałem jej Advil.- odpowiedziałem.- Mówi że ją boli, ale to niedługo przejdzie.- rozejrzałem się po pokoju, obserwując twarze Liama, Zayna i Louis'ego, teraz pogrążonych w głębokiej konwersacji na temat wampirzej krwi.
Niall gapił się na mnie potępiającym wzrokiem.- O co ci chodzi?- zapytałem.
-Dlaczego jesteś dla niej taki szorstki?- krzyknął.
-C-co...- uciąłem.
-Wszyscy cię słyszeliśmy! Jaki do cholery masz problem? To oczywiste, że ci się podoba, więc czemu jesteś takim fiutem?
Reszta chłopaków odwróciła się z oczami ulokowanymi na naszej dwójce, dokładnie przysłuchiwali się rozmowie.
-Nie tak traktuje się dziewczynę, i na pewno do cholery tak nie sprawia się, żeby cię polubiła!- nagły wybuch Nialla mnie zaskoczył, nigdy się tak nie zachowywał, on nie krzyczał.- Boże, po prostu zabierz ją na pieprzoną randkę albo coś! Przestań zachowywać się jak macho i traktuj ją do cholery tak, jak na to zasługuje!
-Oh... um...- stałem tam z wytrzeszczonymi oczami i rozchylonymi ustami.
Oczy Nialla powędrowały do schodów, Bailey stała przy ścianie z dłońmi zaciśniętymi na jej brzegu.
Widząc jej błagalne spojrzenie zrozumiałem, że naprawdę byłem dla niej szorstki i wiedziałem, że na to nie zasługuje. Ale... Byłem zmęczony tym, że ludzie myśleli, że ją lubię! To było cholernie denerwujące! Nie muszą interweniować w moje życie uczuciowe! To nie ich interes, czy ją lubię czy nie! To był jedyny powód, dla którego musiałem utrzymać maskę dupka. Jeśli będę dla niej wredny, wszyscy pomyślą że jej nienawidzę, co zresztą jest prawdą.- Sądziłem, że kazałem ci zostać na górze.- warknąłem na nią.
-Potrzebuję wody.- jej anielski głos wypełnił moje uszy.
Poczułem ból w brzuchu. Wiedziałem co to było, poczucie winy, lecz nie mogłem pozwolić sobie na czucie tego.- Weź ją i wracaj na górę.
-Okej.- unikała kontaktu wzrokowego. Naprawdę się bała? Zawsze była pewna siebie, jeśli o mnie chodziło. Może to był po prostu efekt ugryzienia...
-Znowu to samo.- usłyszałem szept Zayna.
Zacisnąłem pięści. Dlaczego oni myślą że mi się podoba? Nienawidzę jej. Z pasją, z żywą pasją! Nienawidzę jej! Dlaczego nie potrafią tego zrozumieć?
-Słuchaj.- zacząłem.- Nie obchodzi mnie co mówisz, nie lubię Bailey.
Bailey zatrzymała się w drzwiach kuchni, wciąż tyłem do nas, podsłuchując naszą rozmowę.
-Sugerujecie mi że ją lubię, i myślicie że wiecie wszystko. Ale to nieprawda! Nie lubię jej, właściwie to jej nienawidzę! Jest kłamliwą suką myślącą, że jest pępkiem świata.- kontynuowałem, mój gniew do przyjaciół i Bailey zaczynał mną władnąć.- Nie lubię jej i nigdy nie polubię, przepraszam, jeśli- nie wiem,- jesteście przez to smutni albo coś, ale jej nienawidzę, to jedyne uczucie jakie do niej żywię i tak będzie już zawsze. Okej?
Szczęki im opadły, a oczy się rozszerzyły.
Plecy Bailey się napięły, powoli się odwróciła, zanim jej wściekłe oczy nie spotkały się z moimi. Robiła małe, spokojne kroki ku mnie.- Jedyne uczucie? Nic poza tym?- zapytała.
-Mam się powtarzać?- odgryzłem się.
Prychnęła i potrząsnęła głową. Skierowała swoje zaszklone spojrzenie na mnie i zaczęła krzyczeć.- Zawsze to mówisz! Kiedy oni są z nami, jesteś tym samolubnym kutasem, a jak zostajemy sami, jesteś innym, tajemniczym Harrym, o którym czasem myślę że mogłabym go lubić!
Powtórzyłem jej słowa w swojej głowie. To była szansa dla mnie, żeby zdenerwować ją jeszcze bardziej. I wiedziałem, jak tego dokonać.- Mówisz, że chcesz być ze mną sama?
-Boże!- złapała swoje brązowe loki, ciągnąc je w gniewie.- Mówię, że jesteś fiutem!
Zachichotałem i brnąłem w to.- Wydaje mi się też, że powiedziałaś że mnie lubisz!
Oczy Bailey się zamknęły, kiedy znów potrząsnęła głową. - Nie! Myślałem tak przez chwilę, ale się myliłam. Jesteś wstrętny.
Popchnęła moją klatkę piersiową palcem, zmuszając, żebym się cofnął.
-To jest właśnie problem z dziewczynami! Zakochujemy się zbyt szybko w nieodpowiednich chłopakach i wtedy myślimy, że już się nie potkniemy.- zaszklone oczy zniknęły, a łzy spłynęły w dół jej policzków.
Kusiło mnie, żeby przytulić ją do siebie, chciałem powiedzieć jej, iż wszystko będzie w porządku, chciałem otrzeć jej łzy, chciałem powiedzieć, że już nie upadnie, bo... ja ją złapię.
Wiedziałem, że nie mogłem. To sprawiłoby, że pomyśleliby sobie, że odwzajemniam jej uczucia, a tak nie było.
Podtrzymałem swoją maskę i uśmiechnąłem się.- Och, biedna Bailey nie mogła się oprzeć mojemu urokowi, tak?- wypuściłem spomiędzy zębów dolną wargę, wydymając je w smutnej minie.
Jej oczy powędrowały do moich, miała wściekłe, sprowokowane i żądne zemsty spojrzenie.
-Nienawidzę cię, Harry!- krzyknęła.
Nigdy wcześniej nie widziałem jej takiej złej.
-Mam nadzieję, że ty i twoi głupi wampirzy koledzy znikną! Zabraliście sobie moje życie i je zrujnowaliście! Wszyscy jesteście głupimi, zarozumiałymi, aroganckimi idiotami, którzy myślą że mogą nad wszystkim panować!- dyszała, jej krzyki odbierały jej oddech.- A szczególnie ty, Harry! Nienawidzę cię najbardziej z nich wszystkich! Zasługujesz jedynie na smażenie się w piekle!
Mocne słowa Bailey mnie zaskoczyły. Stałem tam jak kołek z zszokowaną twarzą.
Oddychała głęboko, zanim nie wróciła do mówienia, z przerażającym uśmiechem na twarzy.- Mam zamiar się zemścić.- spojrzała na każdego z nas z osobna, wracając do mówienia uwodzicielskim głosem.- Uważajcie na siebie, chłopcy.
Wyrzuciła biodro w bok i zachichotała. Małe stopy dziewczyny zaniosły jej seksowne i zaokrąglone ciało z powrotem do sypialni. Poruszała się naprawdę wolno, przesadnie kiwając biodrami, podwajając efekt przemówienia. Jej cichy śmiech wciąż unosił się w salonie.

*tabletki przeciwbólowe.

6 komentarzy:

  1. O boże...hahahaha juz jestem ciekawa ale hazz przesadzil
    Dzięki
    Next! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wytrzymałam i przeczytałam kolejny rozdział po angielsku bo cholernie.chciałam wiedzieć jaką zemstę dla nich przygotowała i się dowiedziałam xd a teraz mi się przypomniało ze przecież ona i Harry mają jeszcze ten zakład :3 nie mogę się doczekać kto wygra i jak to będzie ale tego juz nie będę czytać xd rozdział genialnie przetłumaczony :) jesteś świetna

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie 14, doczekać się nie mogłam. Świetnie przetłumaczony, nic dodać nic ująć.

    OdpowiedzUsuń
  4. jeju to jest takie cudowne <3
    Z niecierpliwością czekam na nowy :*


    ______________________________
    Mogłabyś wpaść do mnie?
    Dopiero co zaczynam, piszę tak zwane one-shoty.
    Jest dopiero pierwsze opowiadanie i sama chciałabym wiedzieć czy się do tego nadaje ;p
    SOOOŁ WBIJAJ http://polskieimaginyzonedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie tłumaczysz <3 Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń